Termalica - Bruk-Bet Nieciecza KS

Aktualnosci

A.Rybski i M.Kowalski o grze w Termalice Bruk-Bet

   Odslon: 3150      Dodano: lm      Zródło: takdlakadry.pl

O atmosferze w klubie Termalica Bruk-Bet Nieciecza, trenerze Dusanie Radolskim, a także trochę o sobie, opowiadają zawodnicy: Andrzej Rybski i Mateusz Kowalski.

 

Wasz obecny klub to Termalica Bruk-Bet Nieciecza. Jak trafiliście do tej drużyny?

Andrzej Rybski: Ja przyszedłem tu z Odry Wodzisław, ponieważ były tam duże problemy finansowe. Była to prosta sprawa. Menadżerzy szukali mi klubu, było zainteresowanie ze strony Termalicy, także po jakimś czasie, dogadaliśmy się i obie strony z chęcią podpisały kontrakt.

Mateusz Kowalski: Ja do Termaliki trafiłem stosunkowo niedawno - był to wrzesień ubiegłego roku. Trafiłem tutaj z Wisły Kraków na roczne wypożyczenie, więc teraz kontrakt mam do końca czerwca i wrócę z powrotem do Wisły.

Rozgrywki w pierwszej lidze już się wtedy rozpoczęły - była to już chyba 5 lub 6 kolejka, a ja szukałem klubu, aby mieć możliwość większej ilości grania niż w Wiśle. Skorzystałem z tego, że Termalica gra dobrą piłkę i chciała awansować. Poza tym kierowałem się też tym, że jestem z Krakowa i jest to stosunkowo niedaleko.

 

Jak układa się Wam współpraca z trenerem Dusanem Radolskim i zawodnikami drużyny?

M. Kowalski: Nie ma co narzekać na współpracę z trenerem. Jest on specyficzną osobą, ma swój charakter. Jest też obcokrajowcem, a odnajduje się tutaj w Polsce naprawdę bardzo dobrze. Jeśli chodzi o zawodników, to wydaje mi się, że nie ma problemów z naszym życiem w szatni. Wszystko układa się pozytywnie.

A. Rybski: Zgadza się. Jeśli chodzi o samych zawodników, układa się powiedziałbym nawet wyśmienicie, jest wesoło, raczej nie ma żadnych utarczek, a jeśli są to bardzo krótkie i szybko zostają zamazane.

Jeżeli chodzi o trenera, to on jest taką osobą, która pilnuje wszystkiego. Uważam, że jest jak policjant na skrzyżowaniu, odpowiednio przepuszcza te nerwy, ambicje. Jest postacią, która kieruje tutaj wszystkim. Myślę, że on powoduje, że ta atmosfera jest dobra. Być może, gdyby były te same osoby w szatni tak jak teraz, a inny trener, mogłoby dochodzić do wielu problemów.

 

Co możecie powiedzieć o kibicach Termaliki Bruk-Betu?

A. Rybski: Na pewno zaskakuje to, że taka mała miejscowość, a przychodzi tak dużo osób i to jest bardzo budujące. Mówi się, że Nieciecza to wieś, ale profil kibicowania powoli staje się już europejski. Przyjeżdżają tutaj też inni kibice, nikt nikogo nie wyzywa, raczej jest spokojnie. Chwalimy sobie tę atmosferę.

Wiadomo, że chcemy żeby przychodziło jeszcze więcej osób. Można natomiast zauważyć, że czasami na mecze w Niecieczy potrafi przyjść więcej osób, niż w niektórych większych miastach, co jest, tak jak już wcześniej powiedziałem, budujące.

M. Kowalski: Ze względu na to, że Nieciecza nie jest wielką miejscowością, to tych kibiców nie jest dużo, aczkolwiek to grono na pewno się coraz bardziej poszerza, co widać na meczach. Jest nawet garstka ludzi, która jeździ za nami po całej Polsce. Byli w Szczecinie, byli w Bydgoszczy, Elblągu. Na pewno są oddani i wierni barwom Termaliki bruk-Betu i chcą dla tego klubu jak najlepiej.

 

Sezon dobiega końca, a Termalica Bruk-Bet jest w czołówce tabeli. Jesteście zaskoczeni?

M. Kowalski: Ja nie jestem zaskoczony i na pewno żaden nasz zawodnik nie powie, że jest zaskoczony. Zdziwiona może być osoba, która na piłce zna się tylko pod tym względem, że ogląda sobie co weekend mecz i patrzy do gazet w poniedziałek. My zawodnicy nie jesteśmy zaskoczeni, bo ciężko na to pracujemy i wiemy tak naprawdę, co chcemy zdobyć i trenujemy ciężko pod tym kątem.

A. Rybski: W ogóle dziwi mnie, że pada to słowo "zaskoczenie". Ono może w kontekście tej nazwy - Nieciecza, ale tak naprawdę jeśli spojrzymy na zespół, kto tu jest, kto przychodzi tu od półtora roku, jaki jest trener, jakie są ambicje zarządu, to dla mnie nie jest to zaskoczenie.

Dziwi mnie, gdy gramy z GKS-em Katowice mecz i w gazetach czytam, że jesteśmy outsiderem w tym meczu. To jest bardzo dziwne, patrząc na nasz skład i przeciwnika. Ja od początku wiedziałem, że wygramy. Co się też stało.

 

Opowiedzcie o tym, jak rozpoczęła się w ogóle Wasza przygoda z piłką?

M. Kowalski: Moja przygoda z piłką rozpoczęła się już w siódmym roku życia. Mój wujek był piłkarzem Wisły Kraków w czasach, gdy odnosiła ona spore sukcesy i to właśnie on przekonał mnie do tego, abym został zawodnikiem i zaprowadził mnie na pierwszy trening Wisły Kraków.

A. Rybski: Jeśli chodzi o mnie, to od początku byłem zainteresowany sportem. Mój tata był hokeistą, nawet bardzo dobrym, grał w reprezentacji Polski. Od początku ukierunkowywał mnie na sport, oczywiście do niczego nie zmuszając. Od małego udzielałem się sportowo: na początku tenis, hokej, pływanie, unihokej i bodajże w siódmym roku życia zdecydowałem się, że chcę iść w kierunku piłki i poszedłem na pierwszy trening na ŁKS.

 

Czy jesteście zadowoleni z dotychczasowego przebiegu swojej kariery piłkarskiej?

A. Rybski: Mnie cieszy już sam fakt, że gram w seniorach. Była już ekstraklasa, 1 liga i to już jest na pewno satysfakcjonujące, bo nie jest łatwo się tu dostać. Ale na pewno w dzieciństwie marzyłem o tym, że będę gdzieś wyżej rozgrywał te mecze, że będę w Lidze Mistrzów. Myślę, że wtedy mogłem sobie na to pozwolić, bo biorąc udział w turniejach za granicą bywałem często najlepszym zawodnikiem.

Dlatego kiedyś wydawało się, że jestem troszeczkę rozczarowany. Teraz za to jestem bardzo zadowolony, że jestem w tych najlepszych klasach rozgrywkowych cały czas.

M. Kowalski: Uważam, że im człowiek starszy, tym bardziej doświadczony i wyciąga te wnioski. Na pewno mogło zdarzyć się tak, by w pewnym momencie pokierować karierą trochę inaczej. Aczkolwiek nie mam co narzekać, bo może awansujemy teraz do ekstraklasy.

Mam 26 lat, więc wydaje mi się, że to nie jest mało jak na piłkarza, a przede mną jeszcze trochę lat grania i coś się jeszcze można zmienić na plus. Wszystko w moich nogach.

 

Najtrudniejsze momenty Twojej kariery.

M. Kowalski: Na pewno dla każdego zawodnika, który uprawia sport wyczynowo, kontuzja jest takim momentem, w którym człowiek może trochę zwątpić. To jest taki niepokój, gdyż nie gra się w piłkę dwa, trzy miesiące i wtedy zawsze przychodzą myśli, czy będzie wszystko w porządku, czy kontuzja nie powróci. Odpukać, ja na razie takich długich przerw w graniu nie miałem, może poza jednym zabiegiem na kolano.

A. Rybski: Na to pytanie, zawsze pada jakaś informacja o kontuzjach. W moim przypadku, nie miało to jeszcze miejsca i mam nadzieję, że tak pozostanie. Jestem takim człowiekiem, którego piłka nożna musi cieszyć, sprawiać przyjemność. Właśnie teraz jestem na takim etapie, że już wieczorem cieszę się, że rano obudzę się i pojadę na trening.

Jeśli miałbym podać najtrudniejszy moment, to pół roku w Zawiszy Bydgoszcz, gdzie treningi nie sprawiały mi przyjemności. To był bardzo ciężki okres. Każdy krok postawiony na treningu sprawiał trudność, czego przyczyną był trener.

 

Czego Wam życzyć na koniec rozmowy?

M. Kowalski: Na pewno trzeba życzyć zdrowia; żeby omijały kontuzje, bo to jest najważniejsze zarówno w piłce, jak i w życiu prywatnym. I chyba każdy tak sądzi. Jak nie ma zdrowia, to się robią kłopoty.

A. Rybski: Rzeczywiście zdrowie jest chyba najważniejsze, bo nawet nieraz mamy tutaj w drużynie jakieś kontuzje i wtedy widać, że ten zawodnik jest, że tak powiem, na marginesie. Musi robić inne ćwiczenia i widać w jego oczach, że sprawia mu to ból.

A jeśli chodzi o tę najbliższą przyszłość, to pozostały trzy mecze, żeby osiągnąć sukces z Termaliką Bruk-Bet i awansować. Byłby to taki fajny pstryczek w nosek niektórym osobom w Polsce.

 

Wywiad dla TakdlaKadry.pl przeprowadziła: Aleksandra Lebryk








Wszelkie prawa zastrzeżone, copyrights © 2012