Termalica - Bruk-Bet Nieciecza KS

Aktualnosci

Cios poprowadził drużynę do zwycięstwa

   Odslon: 2536      Dodano: Piotr Bałut      Zródło: inf. własna

Maciej Smagacz, trener Iskry: - Przystąpiliśmy do spotkania w osłabionym składzie, nie mogli bowiem wystąpić Krzysiek Derlaga i Robert Larwa. Z drugiej strony zdawaliśmy sobie sprawę, że w drużynie gości zagra kilku zawodników z pierwszej drużyny i tak się stało. Mecz ułożył się tak jak sobie założyliśmy, chcieliśmy bowiem grać z kontry, a szybko zdobyta bramka nam to umożliwiła. Przeciwnik praktycznie niczym nas nie zaskoczył, wiedzieliśmy bowiem, że największym zagrożeniem będą dla nas stałe fragmenty gry oraz prostopadłe podania. Goście byli lepiej przygotowani pod względem fizycznym i dzięki temu w końcówce rozstrzygnęli ten pojedynek na swoją korzyść. Mam jednak pewne wątpliwości co do trzeciej bramki dla zespołu z Niecieczy. O ile bowiem, rzut karny był ewidentny, o tyle przy ostatnim golu było chyba wcześniej zagranie ręką. Chłopcom należą się słowa uznania za to spotkanie, choć może nieco za bardzo przestraszyli się przeciwnika. Bardzo dziwi mnie natomiast fakt, że piłkarze tej klasy, jacy wystąpili w rezerwie Termaliki Bruk-Bet, żeby zapewnić sobie zwycięstwo musieli uciekać się do tak brutalnych metod jak uderzanie łokciem, czy faule bez piłki. Było to dla mnie po prostu żenujące. Ja jako zawodnik grający kiedyś w pierwszej lidze nigdy nie zniżyłbym się do takiego poziomu.

Paweł Piotrowicz, szkoleniowiec Termaliki Bruk-Bet II: - Mecz zaczął się dla nas najgorzej jak mógł, gdyż już w 3 min po indywidualnym błędzie straciliśmy bramkę. Od tej pory Iskra cofnęła się na 30-40 m i broniła się, grając bardzo blisko siebie. Trudno nam było w tej sytuacji cokolwiek skonstruować, na szczęście zdobyliśmy gola po stałym fragmencie gry. W przerwie powiedziałem chłopakom w szatni, że jeżeli szybko nie strzelimy drugiej bramki, to może być nerwowa końcówka i nie ukrywam, że spotkanie to kosztowało mnie trochę nerwów. W drugiej połowie tarnowianie grali wyraźnie na czas, po każdym dotknięciu kładąc się na boisku i "kradnąc" cenny czas. Dochodziło nawet do tak śmiesznych sytuacji, że zawodnik był kopnięty w nogę, a trzymał się za głowę. Na szczęście postawa Janka Ciosa zapewniła nam zwycięstwo. Najpierw wykorzystał on rzut karny, a w samej końcówce strzelił swoją drugą bramkę. Poprowadził on drużynę do zwycięstwa, przy czym nie chodzi mi tu nawet o dwie zdobyte przez niego bramki, ale o prawdziwy profesjonalizm zaprezentowany w tym meczu. 








Wszelkie prawa zastrzeżone, copyrights © 2012