Termalica - Bruk-Bet Nieciecza KS

Aktualnosci

Prezes Witkowski: Poczucie własnej wartości

   Odslon: 6781      Dodano: pb/rp      Zródło: inf. własna

Rozmowa  z Krzysztofem Witkowskim, prezesem firmy Bruk-Bet.

 

Futbol to Pana pasja, hobby czy może biznes?

- Piłka potrafi wyzwalać wielkie emocje, rozpalać wyobraźnię kibiców na całym świecie. Wystarczy spojrzeć na imprezy rangi mistrzostw świata, Europy czy na rozgrywki klubowe. Tam łatwo można znaleźć odpowiedź na pytanie czym jest piłka. Dla mnie to emocje i wrażenia, ale też powód do dumy, że drużyna z Niecieczy jest teraz liczącą się siłą w pierwszej lidze.



Obecnie Termalica Bruk-Bet to bardzo solidny pierwszoligowiec, zespół z uznanym trenerem oraz doświadczonymi piłkarzami. Przebyliście długą drogę...


- Gdy firma Bruk-Bet zaczęła mocniej wspierać klub z Niecieczy, zespół występował w tarnowskiej klasie okręgowej. Wówczas naszym zadaniem był awans do czwartej ligi. Rozpoczynając każdą wyższą klasę rozgrywkową mieliśmy duży respekt dla wyżej notowanych przeciwników, jednak zawsze okazywało się, że prezentujemy się bardzo dobrze i odnosimy sukcesy. Było to możliwe dzięki wzmocnieniom oraz klubowej dyscyplinie. Z perspektywy kilku lat, występowanie w pierwszej lidze nowej drużyny - ze wsi, może być dla części obserwatorów zaskoczeniem, a nawet "dziwnym, gorszącym zjawiskiem". Mam na myśli pewną grupę kibiców, działaczy sportowych oraz dziennikarzy. Jednak dla ludzi związanych z Termaliką jest to naturalne. Dla ogromnej liczby kibiców i sympatyków w kraju i za granicą jest to piękna droga, godna poparcia, wyróżnienia i naśladowania.



Sponsoring Termaliki to dla Pana "lokalny patriotyzm" czy już biznes?


- Wsparcie drużyny z Niecieczy jest przejawem zaangażowania mojej osoby, żony oraz firmy w działalność społeczną na rzecz lokalnego środowiska oraz sportu w małych miejscowościach. Awans do pierwszej ligi  spowodował, że o Niecieczy zrobiło się bardzo głośno. Pisano o niej i o klubie w różnym kontekście. Występy na zapleczu ekstraklasy są powodem do dumy. Firma Bruk-Bet, będąc wiodącym sponsorem klubu, główne działania marketingowe koncentruje w innych obszarach, chociaż i tutaj trudno je pominąć. Oprócz wydźwięku sportowego i medialnego zbudowaliśmy w ramach sponsoringu firmy Bruk-Bet nowy stadion, który spełnia wszelkie wymogi licencyjne. W klubie działają cztery drużyny młodzieżowe: juniorzy młodsi i starsi oraz trampkarze młodsi i starsi. Powstałe zaplecze, oferta na rzecz kibiców z regionu oraz praca z młodzieżą, współpraca z katolickim zespołem szkół w Niecieczy mają ogromne znaczenie.



Czy na początku budowania Termaliki próbował się Pan na kimś wzorować?


- Nie. Zresztą trudno byłoby znaleźć tego rodzaju wzorce. Mogę powiedzieć, że zbudowanie klubu i pierwszoligowej drużyny jest wypadkową rozwoju firmy Bruk-Bet, jej sponsoringu oraz istniejącej w Niecieczy od 1922 roku działalności sportowej, dużego zaangażowania osób, dla których sprawy klubu są najważniejsze.



Nigdy Pan nie zwątpił w sens budowania drużyny na wsi? Nie myślał Pan - po co mi to? Nie lepiej pojechać na Camp Nou, by obejrzeć dobry futbol?


- To są dwie różne sprawy. Oczywiście, finansowanie klubu pierwszoligowego to duży wydatek środków, które mogłyby zwiększyć inwestycje firmy bądź zostać wypłacone jej udziałowcom... Chwile zastanowienia i refleksji były. Dotyczyły ciągłości i poziomu finansowania, organizacji klubu. Nigdy jednak, wraz z żoną, nie mieliśmy wątpliwości co do celowości podjętych działań. Klub z Niecieczy osiągnął sukces na arenie krajowej. Nigdy nie było w Polsce i Europie zespołu, który dotarł do pierwszej ligi nie będąc chociażby ze stolicy gminy. A do Barcelony można zawsze pojechać i w żadnym przypadku nie jest to ekwiwalent posiadania własnej drużyny.



Co było najtrudniejsze na szlaku prowadzącym do pierwszej ligi?

- Działalność Termaliki oraz innych klubów ma niewiele wspólnego z zarabianiem. Pozyskiwanie środków do działalności w klubach jest bardzo trudne. Ponieważ sponsor jest "organicznie" związany z klubem, w naszym przypadku nie był to podstawowy problem. Posłużę się cytatem Paulo Coelho - "Z chwilą gdy decydujesz się stawić czoło problemom, przekonujesz się, że możesz więcej, niż ci się zdawało". I tak też było w klubie. Zawsze robiliśmy wszystko, żeby spełnić wszystkie wymogi. Zdarzały się sytuacje, w których nie mogliśmy liczyć na taryfę ulgową. Chociaż czasami można odnieść wrażenie, że to prawo i przepisy nie zawsze wszystkich jednakowo obowiązują.



Czego Pana nauczyło zaangażowanie w piłkę nożną?

- Warto prowadzić klub według własnych, sprawdzonych, zdrowych reguł. Środowisko sportowe jest bardzo zróżnicowane. Praca działaczy związkowych przypomina czasem funkcjonowanie członków hermetycznej korporacji, mającej wpływy. To osoby pełniące zazwyczaj wielokrotnie swoje stanowiska. We wzajemnych kontaktach zawsze podkreślano nasz profesjonalizm. W każdym środowisku, nie tylko piłkarskim, popłaca konsekwencja, cierpliwość, ale też ostrożność. Trzeba też mieć poczucie swojej wartości.



W środowisku piłkarskim nie brakuje osób, które twierdzą, że bawi się Pan w futbol...

- Znam tę opinię. Ludzi, którzy ją wygłaszają, zapraszam do Niecieczy. Przekonają się, że firma Bruk-Bet wspiera nie tylko sport, ale też oświatę czy działalność artystyczną.



Ma Pana jakiegoś ulubionego piłkarza w swoim zespole?

- Tak, mam kilku. Jednak jako sponsora bardziej interesuje mnie gra i wyniki całego zespołu.



Termalika z rozmachem porusza się na rynku transferowym. Czy Pan ma jakiś wpływ na selekcję zawodników trafiających do drużyny?

- Dobór zawodników należy do odpowiednich osób. Do mnie i pani prezes należy ostateczna akceptacja.



Zdarzało się Panu nie zgadzać ze składem trenera? Nie kusiło czasem, by zadzwonić do niego i przekazać swoje sugestie?


- W sytuacji gdy poprawnie realizujemy założone cele, w klubie jest dobra atmosfera oraz właściwe relacje, nie odczuwam nagłej potrzeby i powodu przekazywania trenerowi uwag dotyczących składu. To byłoby zbyt proste. Dla mnie ważne są ostateczne wyniki.



Dziś Termalika jest wiceliderem pierwszej ligi. A jutro...

- Wszyscy od dłuższego czasu pytają mnie o ekstraklasę. Obecnie takiego tematu nie ma. Zespół ma jak najlepiej przygotować się do rundy rewanżowej. Wiem jakie zajmujemy miejsce w tabeli. Nie ma co dzielić skóry na żywym niedźwiedziu. W poprzednim sezonie Cracovię skazywano na spadek, a jak się skończyło, to wszyscy wiedzą. Piłka jest nieprzewidywalna. Przed zespołem wiosną kilkanaście meczów i mam nadzieję, że spisze się w nich najlepiej jak potrafi.



A gdy na końcu rozgrywek okaże się, że macie awans?


- To z pewnością byłby nasz wielki sukces. Jednak na razie droga do realizacji tego scenariusza jest bardzo daleka.

 

Rozmawiał:  Andrzej Mizera (Gazeta Krakowska)








Wszelkie prawa zastrzeżone, copyrights © 2012